Lecter Hopkins
To już ostatnia z moich Merlinowych recenzji. Napisałam ją dokładnie 11 lat temu.
Moja przygoda z Hannibalem Lecterem zaczęła się przypadkowo w 1990 roku, czyli jeszcze rok wcześniej niż nakręcono film Milczenie owiec z Anthonym Hopkinsem, który dał Lecterowi już na zawsze swoją „twarz”.
W kiosku na przystanku tramwajowym natknęłam się na pierwsze, bardzo kiepskiej jakości, wydanie Milczenia owiec. Nigdy wcześniej nie słyszałam, ani o Harrisie, ani o Hannibalu. Był to zwykły zakup w ciemno, choć tytuł od razu mnie zaintrygował. Okładka miękka, koloru niebieskiego (brudząca ręce!), która odpadła prawie natychmiast od reszty, bo pewnie kiepskiej jakości klej już zdążył wyschnąć na wiór. Mam ją z resztą do dziś, choć nie mogę znaleźć, bo dobrze się ukryła na którejś z bibliotecznych półek. Śledziłam dalsze losy Hannibala w kolejnych powieściach, choć jak wszyscy znający tego odrażającego typa wiedzą, nie ukazywały się chronologicznie. Po przeczytaniu Hannibala popełniłam ten oto wpis na stronie Merlina:
2000.03.07
Thomas Harris
Hannibal
Zaczyna się interesująco, a kończy wielkim rozczarowaniem
*3 merliny z 5 możliwych
Przeniosłam tu już wszystkie moje merlinowe recenzje, których nie było z resztą zbyt dużo. Nie pamiętam z jakiego powodu przestałam pisać na stronie Merlina, ale chyba z powodu braku czasu: praca, dwoje dzieci, z czego jedno dość absorbujące, a drugie dość małe, a kiedy znów wróciłam do pisania o książkach, to zaczęłam to robić na własnym blogu.